Ostatnie dni są "ciekawe". Mój pokój to istna lodówka, mama i Marian są chorzy a ja zapisałam się do poradni leczenia nadwagi.
Zacznijmy od początku....
Wysiadł mój grzejniczek, a piec jest w dużym pokoju (na moim osiedlu ludzie mają kaflowe piece w domach, chyba że sobie założyli prywatnie piecyki z Junkersa)... do tego mam nieszczelne okno (PGM stwierdził, że jest ok i mi go nie wymienią -.-), no i tak powstała lodówka. Chyba pora okleić ramy taśmą.
Mama zaraziła się grypą żołądkową, przez co nie poszłam dzisiaj do szkoły... Prawie cała noc nie przespana (spałam od 23-00:30 i 5:00-7:04), a w dzień biegałam po lekarzach i aptekach. Natomiast gdy wróciłam do domu okazało się, że Marian też się źle czuje...
Rano znalazłam numer do poradni leczenia nadwagi i otyłości, więc tam zadzwoniłam. Okazało się, że jeśli będę miała skierowanie od lekarza rodzinnego to wszystko będzie refundowane przez NFZ. Przy okazji załatwiania recept dla mamy zahaczyłam o swoją lekarkę. Wypisała mi skierowanie bez problemu. Muszę jeszcze zrobić badanie na cukier, cholesterol i frakcje cholesterolu.
Wizytę mam na 14 grudnia. W sumie to trochę nie mogę się doczekać. Ciekawa jestem czy oprócz diety dostanę skierowanie na jakieś ćwiczenia (coś w formie rehabilitacji).
A co do szkoły... szkoła jak szkoła. Nie ma lekko. Mam próbne matury 22-25.11.11. To będzie rzeź...........