Dobra, pora wziąć się za sklecenie jakiejś porządnej relacji z Lotos Poland Tour 2011.
15.07.2011 Piątek
O godzinie 7:10 z dworca PKS w Katowicach ruszyłyśmy w kierunku Wisły. Jakoś przed 10:00 dotarłyśmy do centrum i akurat podjeżdżał autobus na Nową osadę. Kiedy dotarłyśmy do ośrodka czekała na nas niespodzianka. Otóż okazało się, że w naszym ośrodku grupa niepełnosprawnych osób ma turnus rehabilitacyjny. (Nie żebym coś do nich miała, ale zaczynali być uporczywi. Jeden to nawet chciał nam się do pokoju włamać i straszył naszą czwórkę oO ) Hotel obok kolejna kolonia. (tak, tak Geovita).
No, ale mniejsza z tym... Pierwsze gdzie poszłyśmy to do zajazdu na najlepsze w Polsce hamburgery. Około 15:00 poszłyśmy na skocznie na wolny trening.
Zaczepiłyśmy Kalle i zdążyłyśmy z nim pogadać dosłownie pół minuty. Nie komentuje nawet tego.
Po treningu poszliśmy w małym gronie na piwo do Pani Basi. Wypiłam colę a piwo oddałam dziewczynom, bo się źle czułam. I to zadecydowało, że wróciłyśmy do pokoju.
16.07.2011 Sobota
Dzień kwalifikacji.
Wstałyśmy późno, więc jedynie zdążyłyśmy się wykąpać i wybyłyśmy z pokoju na śniadanio-obiad. Przed serią próbną i kwalifikacjami dostałyśmy akry i weszłyśmy na skocznię.
Barbie miała pecha. Kamil Stoch trenując na platformie imitację skoku, kopnął tą platformę do tyłu a ta uderzyła prosto w jej kostkę. Po kwalifikacjach jakoś zaszłyśmy do pokoju. Niestety z kostką było coraz gorzej. Poszłam do Geovity spytać o pomoc. Ochroniarz i recepcjonistka dali mi bandaże i lód (zamrożony dla Japończyków) i powiedzieli bym jej tą kostkę obkładała lodem. No ok. Wróciłam. Po jakimś czasie kostka zaczęła bardziej sinieć, co było kolejnym powodem wizyty w Geovicie. Pomogłam Barbie się tam jakoś zakulać, ale zajęło to sporo czasu. Na recepcji pytałyśmy czy jest jakiś lekarz/fizjoterapeuta. No, ale oni mają tylko napisane, kto jest w jakim pokoju. Poprosiliśmy więc o informacje i poszłyśmy do tych, których znamy. Zostałyśmy wysłane do pokoju 307. Po drodze spotkałyśmy Pointnera, który do nas zagadał i powiedział, że tam nie ma kogoś takiego tylko Austriacy. (Później okazało się, że osoba, która nam powiedziała, że to pokój 307 miała na myśli 207). Pominę to, że czołowo zderzyłam się z Berem, który niespodziewanie wyskoczył z pokoju. Ostatecznie zeszłyśmy na dół i spotkałyśmy Ville i Ari-Pekkę. Niestety nie mieli jak nam pomóc. Na szczęście pojawił się Rafał Kot i on obejrzał tą nieszczęsną kostkę. Zamówiłam jeszcze śniadanie w Geovicie na wynos. Bez problemu zgodzili się nam je zrobić.
PS. O mało co nie wpadłam pod samochód, który prowadził Muotka.
17.07.2011 Niedziela
Rano poszłyśmy do Geovity po nasze śniadanka. (z kostką Barbie było minimalnie lepiej). Zaskoczyła nas jego wielkość. (starczyło nam na śniadanie i kolację). Potem udałyśmy się do sklepu i po drodze spotkałyśmy Pana Kantee. Ponudziłyśmy się trochę na ławeczce przed ośrodkiem i wpadłyśmy na pomysł by zamówić pizzę. Zjadłyśmy ją na balkonie i potem poszłyśmy na konkurs. Finowie się tylko pogrążyli. Nikt nie awansował. W przerwie między seriami, poszłyśmy się przebrać a przed Geovitą opalają się pół nadzy Finowie... wróciłyśmy na koniec serii drugiej, tylko dlatego, że Gorm prosił o wyniki pierwszej 5ki i Norków.
Po konkursie poszłyśmy się ponownie przebrać i pojechałyśmy do centrum. Nic ciekawego. Gołębiewski zamknięty, a w Sofie nudy.
18.07.2011
Kierunek Szczyrk
Ale to już w następnej notce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz